Skończyła mi się ostatnio kawa (wiem, to straszne), więc
czym prędzej pobiegłam do sklepu uzupełnić dotkliwą pustkę na półce. Nie był to
żaden specjalistyczny sklep (muszę takiego poszukać), tylko najzwyklejszy
market. I doszłam do wniosku, że producenci kawy powinni umieszczać na opakowaniach więcej
informacji, bo są w tej kwestii bardzo oszczędni. Segafredo na przykład stwierdza na jednym z opakowań (o dziwo też po polsku), że znajduje się w nim kawa i to nawet 100%, ale
już nie podaje jakiego gatunku. Na opakowaniu kawy innej firmy znajduje się
informacja, że kawa nadaje się idealnie do ekspresu ciśnieniowego, mogę się
więc domyślić jaki jest stopień jej zmielenia, ale też nie ma nic na temat tego
jaki kawa ma posmak, czy jest może bardziej gorzka, kwaśna, czy lekko owocowa –
innymi słowy pierun wie co się tam właściwie znajduje i skąd pochodzi. Kawowe
zakupy przypominają więc nieco ruletkę lub jak kto woli zakup kota w worku.
Genialnie byłoby, gdyby zamiast jakiegoś marketingowego
bełkotu w stylu: kawa ta znakomicie
odzwierciedla klimat północnych Włoch i idealnie uzupełni spotkanie w gronie
przyjaciół… bla bla bla, producenci umieszczali informacje istotne. Przede
wszystkim jaki to gatunek, bo to już sporo mówi o smaku i aromacie, czy jest to
np. 100% arabica czy mieszanka. Jaki jest stopień palenia i zmielenia kawy – to
drugie warunkuje najlepszy sposób jej przyrządzania. Ja z racji, że dokształcam
się w temacie kawowym chętnie ujrzałabym na opakowaniu jeszcze cały szereg
innych oznakowań, ale to raczej sfera marzeń, wątpię żeby jakiś producent umieszczał na opakowaniu całą historię produkcji
danej kawy. Na jej jakość wpływa bowiem wiele czynników. Chociażby to z jakiego
kraju przywędrowała, jak została przewieziona, czy uprawiana była na
terenie nizinnym czy wyżynnym (im wyżej tym bogatszy smak), czy pochodzi z
uprawy ekologicznej czy przemysłowej (ekologiczna jest oczywiście lepsza), czy
sadzonki były zacienione czy na otwartym słońcu (lepszy jest cień). Istotna
jest także technika oraz obróbka zbiorów. Najlepiej jest wtedy, gdy owoce
zbierane są metodą „pickingu” –
pracownik zbiera tylko dojrzałe owoce, dzięki czemu w zbiorach nie znajdą się żadne czarne
owce w postaci np. zgniłek czy owoców nadgryzionych przez różne żyjątka.
Ważne jest też jak świeże były owoce przed paleniem – jeżeli leżały do 3 miesięcy
to super, im dalej w las tym gorzej, a jak leżały ponad rok, to szału z takiego
naparu nie będzie. Najlepszą jakość uzyskuje się przez palenie ziaren metodą
bębnową w temperaturze do 220 stopni – im większa temperatura tym gorzej. Po
paleniu ziarna kawy są chłodzone – lepiej gdy to chłodzenie odbywa się po
prostu na powietrzu, gorsze efekty uzyskuje się przez chłodzenie zimną wodą (co zdaje się jest nagminne w dużych zakładach produkcyjnych).
Gotowa kawa powinna być zapakowana w hermetyczną puszkę albo opakowanie z wentylkiem. Lepiej jest też kupować kawę
ziarnistą niż już zmieloną, ale nie każdy ma czym ją zmielić… Niektórzy muszą
sobie kupić młynek, bo jedyny jaki w domu się znajduje jest wykorzystywany do
mielenia przypraw na pierniki, w związku z czym do kawy się już raczej nie nadaje, no chyba,
że celem jest korzenny posmak :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz